Tak wygląda to, co wyjęłam z doniczki ostatniego przyniesionego przeze mnie do domu storczyka. Wg opisu to Phalaenopsis, ale nie jest napisane jaki dokładnie. Podejrzewam, że to któryś z mniejszych, choć liście na miniaturkę ma za duże.

W każdym razie listki ma żółte i podłoże jakieś dziwne mi się wydawało, więc postanowiłam go przesadzić. To co mi się ukazało było jakieś dziwne. Podłoże jest niesamowicie owłosione, wygląda mi to na jakiegoś pleśniaka, ale nie jestem pewna. Gąbka była w niezłym stanie, ale za to korzenie tragiczne.
Mimo że usuwałam gąbkę i te kawałki kory (chyba) najdelikatniej jak potrafiłam, to dosłownie skóra odłaziła z korzeni płatami, a zostawały tylko takie chude "drugiki" zupełnie suche.

W żadnym z moich kwiatów do tej pory nic takiego się nie działo i nie bardzo wiem co robić. Proszę o pomoc!

Cześć
Nie wiem co to za podłoże, bo nigdy takiego nie widziałam, ale storczyk nadaje się do reanimacji. Te korzenie są w raczej wątpliwej kondycji. Do reanimacji dodała bym kąpiel w Topsinie- jeśli jest jakiś grzyb,a to bardzo prawdopodobne, to zostanie usunięty.

Kupujesz umarlaki, że wszystkie musisz reanimować?

Właśnie jakoś tak się trafia, że takie dostaję. Pewnie bierze się to stąd, że maluszki ciężko spotkać (zwłaszcza jak się nie chodzi po sklepach ), a po drugie niewielki w nich wybór tam jest...
W sumie to mam na 4 - 2 do reanimacji, w czego jeden był podwójny to daje 3 na 5. Nie jest tak źle. Te dwa zdrowe mają się świetnie, choć kwitnąć coś nie chcą, urządzam im nibyOrchidarium.

Podłoże wyglądało na mocno zbitą korę, ale ta sierść na tym to nie wiem co to jest, na mikrobiologii na studiach czegoś takiego nam nie pokazywali, choć do niektórych pleśni podobne.

Co zrobić z tymi korzeniami? Jakoś je wyciąć, przyciąć, czy jak?