Roślina ta zamieszkuje wilgotne lasy w południwo zachodnim Ekwadorze na wysokości 750 - 1000 m. npm. Oznacza to, że potrzebuje w upawie bardzo wysoką wilgotność powietrza przy umiarkowanych temperaturach. Szczególnie po wypuszczeniu pędów kwiatostanowych nie może mieć zimno.

Swoją roślinę posiadam od maja tego roku. Przyszła do mnie z małym pędem, który z braku mojej niewiedzy zmarzł i zgnił podczas czerwcowych zimnych nocy. Po wniesieniu do mieszkania i postawieniu na jasnym parapecie okna północnego i przy stale otwartym oknie wypuścił kolejne pędy kwiatostanowe, które udało mi się utrzymać. Podłoże trzymam stale wilgotne i często zraszam. W upały zraszam też całą roślinę.
Nawożę bardzo rzadko i słabą dawką odżywki. W czasie kwitnienia nie nawożę.
Pierwszy kwiat otworzyła pod koniec lipca. Kwiat utrzymuje się 5 dni. Po opadnięciu na tym samym pędzie tworzy kolejne pąki.
Kwitnienie lipcowe.




Cała roślina z nowymi pędami.


I dzisiejsze kwitnienie.

No nie powiem, jestem pod wrażeniem doprowadzenia Draculi do kwitnięcia i to na parapecie okiennym .

Z tego co czytałem o Draculach, można było wnioskować, że jest to cholernie ciężki storczyk do uprawy, a z tego co napisałaś to niczym szczególnym się nie różni od pozostałych. Jak to zrobiłaś ??

Asiu, roślina jest fenomenalna! Ten rodzaj strasznie mnie intryguje i mam nadzieję, że uda mi się zdobyć jakieś gatunki w niedalekiej przyszłości

Wojtek, one nie są takie straszne, jakimi je przedstawiają Warunki uprawy często są podobne jak u przedstawicieli Masdevallia

Sliper to prawda, że Dracule raczej nie nadają się do zwykłej uprawy parapetowej. Ja mieszkam w okolicach, gdzie klimat raczej jest bardziej wilgotny i chłody. Kraina deszczów. Moje mieszkanie raczej stwarze warunki dla roślin z mniejszą potrzebą światła i chłodniejsze warunki. Dlatego odważyłam się na Dracule. Jednak muszę się bardzo 'nagimnastykować' aby ładnie rosły i zakwitły. Jak pisałam wyżej pierwsze pędy zgniły albo zasuszyłam. Obecnie mam na 6 różnych Draculach pędy i mam nadzieję je utrzymać.
Wiszą w koszyczkach na północnym parapecie. Pod spodem są tacki z wodą. W miarę możliwości pogodowych są na dworze, gdzie są systematycznie spryskiwane.

Boziu masz rację Dracule nie są straszne. Mają bardzo ładne przyjemne i włochate kwiatki.
Jeśli chodzi o uprawę to wiele z nich (te lubiących cieplejsze warunki) łatwo uprawia się w orchidarium. Jednak na parapecie jest już zupełnie inaczej.
Ja też myślałam, że jak łatwo daję sobie rady z Masdevalliami to nie będzie problemu i z Draculą. Pewien hodowca nawet zapewniał mnie, że jak ładnie rosną mi Masdevallie i kwitną to dam sobie rady z Draculą.
Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. O wiele więcej muszę starać się o Dracule i na razie pozostanę przy moich kilku sztukach, dopóki nie nabędę większej wprawy w ich uprawie.