Reanimacja w wacie
31.01.10 11:24
paula4u2
Zmuszona byłam eksperymentować. Z braku sphagnum najpierw próbowałam w kamyczkach, lecz Phalaenopsis stracił kolejny liść, zaczął pleśnieć i liście zaczęły mu więdnąć. Poszukałam trochę w internecie i znalazłam taką metodę reanimacji, trochę z niedowierzaniem i z czystej ciekawości postanowiłam zaryzykować. Ta metoda sprawdziła się doskonale przy drobnych korzeniach takich jak Dendrobium. Moje "maleństwo" było naprawdę w ciężkim stanie.
Obcięłam wszystko do żywego, nie zostawiłam nic czarnego, zasypałam proszkiem z apteki (na zasychanie ran) węgla tu nie dostaniesz, a cynamon nie zdał egzaminu w tym wypadku. Zostawiłam na trzy dni aby przyschło.
Bierzemy sporo waty, jest ona sterylna więc nie ma się o co martwić, jeśli wcześniej roślina nie miała jakiegoś paskudztwa.
moczymy i wyciskamy ile tylko możemy, ma byś tylko wilgotna. Ja wytarłam jeszcze ręcznikiem.
strzępimy na kłaczki, ma byś bardzo luźne.
i układamy we wcześniej przygotowanym słoiku lub wysokim szklanym wazonie.
na to kładziemy naszego niedobitka... Ale ostrożnie, aby nie przygnieść za bardzo waty i tak by nie był za głęboko. Wata jest bardziej wilgotna od sphagnum, więc jeśli będzie za głęboko istnieje ryzyko gnicia. Na koniec zamykamy wszystko szczelnie, można nałożyć woreczek do mrożonek z gumką recepturką, można zakręcić nakrętkę jeśli jest to słoik lub też można nałożyć folie do pakowania żywności (tą która sama się przyczepia), ważne aby roślinka sama sobie wytworzyła mikroklimat.
Stawiamy w nasłonecznionym miejscu i jeśli nic złego się nie dzieje (zgnilizna postępuje, pleśnieje) nie ruszamy. Już następnego dnia powinna pojawić się para wodna na ściankach naczynia to znak, że roślina oddycha i sama reguluje sobie klimat w słoiku. Nie otwieramy niczego tak zostawiamy, dajemy jej święty spokój i czas na zebranie sił.
Po tygodniu otwieramy (w ciepłym miejscu tak aby nie doznała szoku termicznego najlepiej w temp. pokojowej). Liście powinny już poprawić swój stan. U mnie cięcie wyschło i zaczęło ciemnieć ale wszystko nadal twarde.
Minął już m-c, jak na razie wszystko zgnilizna szyjki ustała, liście zrobiły się twarde i soczyste, nie stracił kolejnych i
pojawił się lekki guzek, nie chcę zapeszać ale mam cichą nadzieję, że będzie pierwszy korzonek. W sobotę wyjęłam i po zrobieniu zdjęć zafundowałam mu "kąpiel" w misce z wodą i odrobiną nawozu zmoczyłam liście. Potem powiesiłam "do góry nogami" aż wyschły liście. Sprawdziłąm czy nie dostała się woda do stożka wzrostu i czy gdzieś nie została, po czym znowu do słoika i zamknęłam szczelnie. cdn.
Obcięłam wszystko do żywego, nie zostawiłam nic czarnego, zasypałam proszkiem z apteki (na zasychanie ran) węgla tu nie dostaniesz, a cynamon nie zdał egzaminu w tym wypadku. Zostawiłam na trzy dni aby przyschło.
Bierzemy sporo waty, jest ona sterylna więc nie ma się o co martwić, jeśli wcześniej roślina nie miała jakiegoś paskudztwa.
moczymy i wyciskamy ile tylko możemy, ma byś tylko wilgotna. Ja wytarłam jeszcze ręcznikiem.
strzępimy na kłaczki, ma byś bardzo luźne.
i układamy we wcześniej przygotowanym słoiku lub wysokim szklanym wazonie.
na to kładziemy naszego niedobitka... Ale ostrożnie, aby nie przygnieść za bardzo waty i tak by nie był za głęboko. Wata jest bardziej wilgotna od sphagnum, więc jeśli będzie za głęboko istnieje ryzyko gnicia. Na koniec zamykamy wszystko szczelnie, można nałożyć woreczek do mrożonek z gumką recepturką, można zakręcić nakrętkę jeśli jest to słoik lub też można nałożyć folie do pakowania żywności (tą która sama się przyczepia), ważne aby roślinka sama sobie wytworzyła mikroklimat.
Stawiamy w nasłonecznionym miejscu i jeśli nic złego się nie dzieje (zgnilizna postępuje, pleśnieje) nie ruszamy. Już następnego dnia powinna pojawić się para wodna na ściankach naczynia to znak, że roślina oddycha i sama reguluje sobie klimat w słoiku. Nie otwieramy niczego tak zostawiamy, dajemy jej święty spokój i czas na zebranie sił.
Po tygodniu otwieramy (w ciepłym miejscu tak aby nie doznała szoku termicznego najlepiej w temp. pokojowej). Liście powinny już poprawić swój stan. U mnie cięcie wyschło i zaczęło ciemnieć ale wszystko nadal twarde.
Minął już m-c, jak na razie wszystko zgnilizna szyjki ustała, liście zrobiły się twarde i soczyste, nie stracił kolejnych i
pojawił się lekki guzek, nie chcę zapeszać ale mam cichą nadzieję, że będzie pierwszy korzonek. W sobotę wyjęłam i po zrobieniu zdjęć zafundowałam mu "kąpiel" w misce z wodą i odrobiną nawozu zmoczyłam liście. Potem powiesiłam "do góry nogami" aż wyschły liście. Sprawdziłąm czy nie dostała się woda do stożka wzrostu i czy gdzieś nie została, po czym znowu do słoika i zamknęłam szczelnie. cdn.